W teorii istniało sporo możliwości, by uczynić z "Jak upolować faceta" zabawną, lekką i przyjemną komedię romantyczną z elementami akcji. Jak to jednak często bywa, teoria poszła swoją drogą.
Fajnie, że kobiety coraz śmielej poczynają sobie w tematach do niedawna zarezerwowanych w Hollywood wyłącznie dla mężczyzn. Szkoda, że czynią to, gubiąc swoją perspektywę i wrażliwość. Taka jest moja smutna konstatacja po obejrzeniu "Jak upolować faceta".
Film opowiada o spłukanej atrakcyjnej singielce, która w celu poprawy swojej finansowej sytuacji zostaje łowczynią nagród. To termin trochę na wyrost, zwłaszcza w jej przypadku, ponieważ bohaterka nie ma zielonego pojęcia, na czym jej praca polega. Szybko zacznie się jednak wdrażać, a to za sprawą faceta, z którym kiedyś łączył ją bardzo krótki związek. Mimo upływających lat kobieta nie zapomniała, jak łatwo się dała zbajerować i teraz wykorzysta okazję, by się na nim odegrać i przy okazji zgarnąć niezłą sumkę za schwytanie go i dostarczenie policji. Wkrótce zorientuje się, że sprawa nie jest tak łatwa, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
W teorii istniało sporo możliwości, by uczynić z "Jak upolować faceta" zabawną, lekką i przyjemną komedię romantyczną z elementami akcji. Jak to jednak często bywa, teoria poszła swoją drogą, a praktyka swoją. Julie Anne Robinson nie miała pomysłu i zrealizował całość, idąc po linii najmniejszego oporu. Być może rezultat byłby bardziej satysfakcjonujący, gdyby w obsadzie znalazły się inne osoby. Katherine Heigl nie pokazała nic nowego, a jej stare sztuczki straciły swój urok jakieś trzy filmy temu. Jej gra aktorska przywodziła mi na myśl turystki z egzotycznych plaż, które opalają się topless, przekonane, że są wciąż atrakcyjne, podczas gdy reszta plażowiczów błaga o zaćmę, cokolwiek, byle nie musieć na to patrzeć. Jason O'Mara jest całkiem sympatyczny, ale nie potrafił wykrzesać z siebie iskry, która przekonałaby mnie, że jego postać rzeczywiście coś czuje do bohaterki. Ich wzajemne przekomarzanie się jest pustą grą, zabawną jedynie w rzadkich chwilach nieźle napisanych komediowych scen sytuacyjnych. Już lepsze wrażenie robi Daniel Sunjata. Wydaje mi się, że sparowanie go z Heigl przyniosłoby lepszy rezultat.
Na szczęście w "Jak upolować faceta" jest też kilka fajnych momentów. Na pierwszy plan wybijają się dwie prostytutki, z którymi zaprzyjaźnia się główna bohaterka. Te sceny są jak litrowe butelki Red Bulla wypijane jednym haustem. Dają tyle energii, że spokojnie można przetrwać co bardziej nudne momenty.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu